MK: Twój wymarzony zawód to, oczywiście, nauczyciel?
ALSz: Oczywiście… że nie. Jako dziewczynka marzyłam o zawodzie stewardessy … Potem już tylko interesowało mnie prawo – chciałam zostać prokuratorem.
MK: Nie udało się?
ALSz: Udało! Jestem nauczycielem i dziś dziękuję Losowi, że, choć zdałam egzaminy wstępne, nie zostałam przyjęta na studia prawnicze.
MK: Nie rozumiem…
ALSz: Hmm, born to teach (‘urodzona, by uczyć’) – być może tak mogę o sobie powiedzieć.
MK: A jeśli nie nauczyciel to kto?
ALSz: … Nauczyciel! Tak poważnie: mam marzenia dotyczące pracy w dyplomacji. Myślę, że studia na kierunku politologia, które również ukończyłam, okazałyby się przydatne… Taka praca np. w ambasadzie… Marzenia. Cztery lata temu miałam możliwość odwiedzenia ambasady amerykańskiej w Warszawie. Rozmawiałam z ambasadorem, dostałam plakietkę VIP-a i poruszałam się po wszystkich tajnych przejściach… Niesamowite doświadczenie. Przez tydzień po powrocie nie umiałam odnaleźć się w rzeczywistości szkolnej.
MK: Twój największy sukces?
ALSz: Córka Ola!!!
MK: A w nauczaniu?
ALSz: Proszę sprawdzić w zakładce Osiągnięcia w nauczaniu, nie lubię o tym opowiadać…
MK: Największa porażka?
ALSz: Każda lekcja, z której uczeń wychodzi smutny lub niezadowolony… Nie prowadzę żadnych statystyk (śmiech), ale mam nadzieję, że takich lekcji jest niewiele. Mój metodyk, niedościgniony wzór, mawiał tak: Każdy sukces ucznia jest jego sukcesem, każda jego porażka – to porażka nauczyciela. To moje motto w pracy dydaktyczno-wychowawczej.
MK: Dobiega końca pracowity rok szkolny. Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?
ALSz: Już samo mówienie o tym jest ekscytujące, a co dopiero realizacja tych planów… Jako stypendystka programu COMENIUS pierwszego lipca wylatuję do Wielkiej Brytanii. Wezmę udział w kursie metodycznym dla nauczycieli – Teacher Education and Training for Non-native Teachers of English. Przez dwa tygodnie będę uczestniczyć w zajęciach organizowanych na Uniwersytecie w Cambridge. Jestem pewna, że będzie to cudowne i niesamowite doświadczenie. Dotychczas poznałam cztery koleżanki z grupy – mieszkanki Brazylii, Argentyny, Chile i Hiszpanii. Jestem jedyną Polką w grupie. Jak widać, trzy z wymienionych dziewczyn to sąsiadki , więc my – Carmen z Hiszpanii i ja z Polski – musimy trzymać się razem J. Wymiana doświadczeń, indywidualne zajęcia z tutorem, praktyka w brytyjskiej szkole… Mam nadzieję, że wiele się jeszcze nauczę i wrócę pełna pomysłów…
MK: W takim razie tego właśnie Ci życzę. I zapowiadam się na ciąg dalszy rozmowy po Twoim powrocie z Cambridge.
Rozmawiała dr n. hum. Małgorzata Kasperczakowa